Droga z Augustowa do Lipska została chyba wytyczona linijką, przez prawie 30 kilometrów nie ma żadnego zakrętu. Biegnie ona południowym skrajem Puszczy Augustowskiej praktycznie na całej długości przez lasy. Powiem szczerze, że w południowe rejony puszczy rzadko się zapuszczałem, a i szkoda, bo na południowym wschodzie znajduje się wiele ciekawych miejsc wartych odwiedzenia. Jeśli miniemy zjazd na Lipsk i pojedziemy dalej prosto w stronę granicy państwa, ze wzgórza, na który wspina się droga, zobaczymy na horyzoncie grodzieński kombinat i zarys bloków. Jeśli następnie po kilku kilometrach skręcimy w lewo przejedziemy przez wieś Bartniki. Śladów dawnej profesji, od której nazwę wzięła miejscowość, co prawda nie znajdziemy, ale usłyszymy jak z dumą mieszkańcy opowiadają, że w ich wioskę nigdy nie trafił żaden piorun, bo podobno wieś na źródłach leży. Jadąc dalej drogą na północ przejedziemy przez Leśne Bohatery, gdzie w lutym 1915 roku Niemcy, obsadziwszy puste okopy na przedpolu Twierdzy Grodno, zatrzymali w puszczy, a następnie wzięli do niewoli XX Korpus Rosyjski generała Bułhakowa.
Następna wioseczka to Wołkuszek. Malownicza, piękna drewniana zabudowa i droga z kocich łbów, która tylko dodaje tej wsi uroku. Rośnie tam stara, ponad 200-letnia lipa, w której z jednego korzenia wyrastają jednakowej grubości trzy pnie. Lipa jest tak dziuplasta, że bywały lata że i 5 pszczelich rodzin w nich osiadało, wtedy to z okolicznych gniazd znikały bociany atakowane i zagryzane przez roje pszczół. W tym roku tylko jeden rój w niej osiadł. Pszczoły wchodzą przez wlot w starym sęku skierowanym prosto do góry. Jak przyjdzie jesień i z lipy opadną liście, deszcze niechybnie zaleją pszczołom gniazdo.
Od Wołkuszka zaczyna się zwarty kompleks leśny Puszczy Augustowskiej. Teraz, jadąc dalej, będziemy co jakiś czas mijać nie wsie a leśne osady, połączone ze sobą polami. Pierwsza z takich osad to Lubinowo. Tam to od jednego z gospodarzy - pana Henryka D. - dostałem bardzo cenną informację: że nie daleko stąd wisi na drzewie kłoda taka, o jakich mu opowiadałem.
Na obejrzenie i - jeśli to możliwe - ściągnięcie kłody umówiłem się na19 lipca. Z Lubinowa ruszyliśmy leśnymi duktami w kierunku północno-wschodnim. Auto zostawiliśmy przy drodze w miejscu wskazanym przez mojego przewodnika i udaliśmy się w gęsty las pieszo. Po około 300 metrach od drogi, kiedy przez gęste krzaki zaczęła prześwitywać łąka, dotarliśmy na miejsce. Kłoda wisiała na mniej więcej 5 metrach nad ziemią, na sośnie, która niegdyś musiała rosnąć na skraju lasu, jednak z czasem wyrosły obok niej kolejne drzewa. Kłoda oparta była na gałęzi, przewiązana w dwóch miejscach niemieckim drutem kolczastym z okresu II wojny światowej. Na górze mocowanie pękło, co doprowadziło do przechylenia kłody. Drut wrósł już całkowicie w drzewo, tak że spod kory, tam gdzie ją okalał, wystawały tylko gdzieniegdzie końcówki kolców. Zatworu brak, musiał spaść wiele lat temu, bo w okolicy drzewa go również nie znaleźliśmy. Tylna cześć kłody, w miejscu gdzie stykała się ona z drzewem, była kompletnie spróchniała. W środku zostały jeszcze 3 leszczynowe poprzeczki do podtrzymywania plastrów. Aby dotrzeć do pierwszej gałęzi pomagałem sobie leziwem, dalej wspiąłem się po pniu i kolejnych gałęziach. Po przewiązaniu liną leziwa kłody przeciąłem okalający kłodę drut kolczasty - w ten sposób kłoda zawisła na leziwie, a pan Henryk opuścił ją na ziemię. Operacja przebiegła bardzo sprawnie - tak że kłoda nie odniosła żadnego uszczerbku. Teraz musieliśmy ja jakoś przetransportować do drogi, ponieważ podjechanie tam autem było niemożliwe. Zrobiliśmy więc z lin leziwa improwizowane nosze i w ten sposób dostarczyliśmy ją do samochodu. Kłodę zawiozłem do Frącek, stoi pod dachem w nasłonecznionym miejscu. Na jesieni przetransportuję ją do Augustowa, gdzie przez zimowe miesiące wraz z Pawłem Mikuckim zajmiemy się jej renowacją, tak aby na wiosnę mogła znów zawisnąć na swoim miejscu.
|
Ostatnia kłoda bartna Puszczy Augustowskiej |
|
Drut opasający kłodę u góry pękł lub pordzewiał, co doprowadziło do jej przechylenia |
|
Jednyna droga na górę prowadziła po gałęziach bezpośrednio pod kłodą |
|
Wiąznaie kłody pętlą zaciskową |
|
Pan Henryk i nasza zdobycz |
|
Część, która dotykała drzewa, była zupełnie spróchniała |
|
Widoczny ubytek w tylnej części kłody |
|
|
Misja zakończona | | |
|