wtorek, 30 grudnia 2014

Czas podsumowań

Dzisiaj Sylwester, a więc czas na podsumowanie mojej działalności bartniczej w mijającym roku 2014. W zasadzie rok ten zacząłem ze skromnym dorobkiem jednego ula kłodowego i napoczętej barci w dębie nad Czarną Hańczą oraz skromnej wiedzy na temat tej profesji. Miesiące zimowe to praca w domowym zaciszu nad leziwem i zbieranie materiałów na temat pozostałości materialnych bartnictwa w naszej puszczy, wizyty w muzeum i wyjazdy w teren oraz szukanie lokalizacji na kolejne barcie, aż wreszcie ostatni weekend lutego - udana akcja wykonania barci w sośnie w Wielkim Borze. Marzec i kwiecień to był czas wytężonej pracy nad kłodami bartnymi. Dopiero pomoc Pawła Mikuckiego doprowadziła do szybkiego wykończenia 3 kłód bartnych z pniaków zakupionych jeszcze w październiku 2013 roku. Jego pomoc i wiedza na temat obróbki drewna okazała się nieoceniona, choć wiem, że również bez wsparcia ze strony mojej Najbliższej Rodziny niewiele bym zdziałał...


Bez pomocy rodziny wiele bym nie zdziałał


Córka dziać już umie, w kolejnym roku nauczę ją włazić na leziwie


Końcem kwietnia pierwsza kłoda stanęła na drzewie a do końca maja wszystkie 3 kłody i 2 barcie w drzewach były gotowe do przyjęcia lokatorów. Pszczoły przyleciały do wszystkich 5 barci między 26 majem a 12 czerwca sprawiając mi tym przeogromną satysfakcji. Oto trud włożony w wykonanie barci, ich wciągnięcie na drzewa i przygotowanie pod zasiedlenie został mi wynagrodzony. Powiem szczerze, że nawet miodobranie tak mnie nie cieszyło jak widok pierwszych pszczółek. A jak już pojawiły się pszczółki to założyłem im profil na Facebooku pt "Bartnictwo Puszczy Augustowskiej", który w końcu 2014 roku liczy 337 fanów.

Pierwsze zdjęcie pierwszych pszczółek

Czerwiec to był bardzo pracowity miesiąc. Tydzień po tygodniu gościły u mnie ekipy przygotowujące audycje radiową dla Studia Reportażu Polskiego Radia, a później film dokumentalny z serii "Prosto z lasu" dla regionalnych stacji TVP. Również w czerwcu odwiedził mnie kolega z Białorusi Ivan Osipau, który prowadzi stronę internetową poświęconą białoruskiemu folklorowi i profil na FB bartnictvo.by. O ile do czasu naszego spotkania jego zainteresowania sprowadzały się do zbierania informacji i podań na temat białoruskiego bartnictwa, tak po wizycie w naszych lasach zabrał się za skręcanie leziwa i robienie własnych barci na Białorusi! To właśnie znalezienie w tym roku kolejnych naśladowców, którzy będą kontynuować zaczęty przeze mnie rozwój bartnictwa jako formy spędzania czasu na wolnym powietrzu blisko natury i kultywowania tradycji narodowych z tą profesją związanych, uważam za swój kolejny sukces. W zasadzie do 2014 roku, barcie i bartnictwo było domeną instytucji publicznych: Parków Narodowych, Nadleśnictw, Parków Krajobrazowych. Moim zdaniem, że jedyną szansą na rozwój tej profesji jest zaangażowanie osób prywatnych chcących zakładać barcie i opiekować się mieszkającymi w nich pszczołami.

Z dumą patrzyłem na swoją pierwszą kłodę bartną, choć niefortunna jej lokalizacja przy drodze gminnej skutkowała skargami do Nadleśnictwa na moje pszczoły. Niestety w przyszłym roku będę zmuszony do przeniesienia jej głębiej w las


Lipiec przyniósł nieśmiałe próby pozyskania miodu bartnego. Garniec najprzedniejszego lipca został pozyskany, aby trafić na stół pana Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, który jak co roku gościł w Nadleśnictwie Głęboki Bród przy okazji festiwalu Jazz na Buduku. Był to również mój pierwszy występ w odtworzonym stroju XV-wiecznego bartnika. Miód został podany w ręcznie wydrążonym brzozowym pieńku w formie ubitych plastrów - był tak świeży, że gdy otwierałem pojemnik wyleciało z niego kilka pszczół. Z panem prezydentem rozmawiałem łącznie ponad półgodziny, opowiadając mu o naszej pszczole augustowskiej i tradycjach bartniczych, jakie próbujemy tu przywracać. Prezent chyba był trafiony, bo po biesiadzie resztki miodu, które zostały po poczęstowaniu innych gości, pan prezydent zabrał ze sobą. Lipiec to również inny milowy krok dla mnie i rozwoju bartnictwa w naszej puszczy: na południowo-wschodnim jej krańcu znalazłem i ściągnąłem z pomocą miejscowego gospodarza ostatnią wiszącą kłodę bartną w Puszczy Augustowskiej. Na wiosnę przyszłego roku, po wcześniejszej jej renowacji, zostanie ona wciągnięta z powrotem na swoje miejsce.


Promocję bartnictwa zaczynamy od najwyższego możliwego szczebla

Sierpień był czasem odpoczynku od pszczół, w zasadzie poza kilkoma kontrolnymi wizytami przy barciach i przybijaniu gwoździ, aby z drzew nie wypadały zatwory - nic więcej w tym miesiącu się nie działo. Poznałem jednak w końcu bartnika z Wigierskeigo Parku Narodowego - Jacka Adamczewskiego. Przypomniałem sobie też, że prócz pszczół, mam jeszcze żonę i dwójkę dzieci, którym powinienem poświęcać więcej czasu.

Letni wypoczynek z rodziną na rowerach w Liepaji

We wrześniu z kolei była kleczba, czyli leśne miodobranie, dość ubogie z racji niestabilnej pogody w ciągu roku. W miodobraniu towarzyszyła mi Kinga Augustynowicz, dotkliwie pożądlona przez najbardziej agresywną z moich rodzin oraz Michał Tuski, mój wujek i zapalony pszczelarz. W drugiej cześć podbierania miodu uczestniczył Zenek, pszczelarz z Doliny Dolnej Wisły, który w ramach przyuczenia do zawodu bartnika pomagał mi wykonać barć w Starachowicach. Zenek, oprócz pasieki, prowadzi niewielki skansen pszczeli w Kurzejewie na Kaszubach, od przyszłego roku ekspozycja powiększy się o barć, leziwo i narzędzia bartne, a stałym elementem zwiedzania będzie pokaz włażenia na leziwie. Ot, moim zdaniem kolejny sukces w promocji bartnictwa. Następnie, w tym samym miesiącu, uczestniczyłem w  Targach Turystycznych w Sejnach, gdzie w końcu bartnictwo zostało dostrzeżone i docenione przez lokalne władze. 
Z rodziną na stoisku Nadleśnictwa Głęboki Bród w drugi dzień targów

Październik to ogacanie, czyli przygotowanie barci na zimę oraz "Barciowisko", czyli impreza promująca bartnictwo zorganizowana przez Nadleśnictwo Augustów. Udało mi się skompletować na tę okazję 5 z 9 występujących ekip. Ponieważ 2 były wystawione przez leśników, to nie biorę ich pod uwagę, ale pozostałe 7 wykonanych barci daje nam 7 nowych adeptów bartnictwa, którzy na wiosnę wciągną swoje kłody na drzewa i zaczną kultywować piękne bartnicze zwyczaje! W gronie nowych bartników znalazł się ksiądz Wojciech Kalinowski, proboszcz jednej z augustowskich parafii i 2 radnych: powiatowy Paweł Bielawski i miejski Paweł Kotwica, co wraz ze mną, ponieważ również w listopadowych wyborach zostałem wybrany radnym miasta Augustów, daje nam szansę działania na rzecz odradzającego się bartnictwa...   

Barciowisko to był kierat, wyznaczone ramy czasowe: 3 godziny na wykonanie i wykończenie kłód bartnych, narzuciły dla niedoświadczonych uczestników mordercze tępo pracy

W listopadzie na Dzień Niepodległości powstała kolejna barć w sośnie, a dzień wcześniej wykonaliśmy wraz z Pawłem Mikuckim ul kłodowy w Supraślu. Pod koniec miesiąca byłem z wizytą u znajomego bartnika w Spale i - oprócz obejrzenia tamtejszych barci - miałem możliwość poznania bogactwa smaków miodów z Federacji Rosyjskiej.
Od września różnymi drogami starałem się uzyskać pozwolenie na założenie kilku barci na terenie rezerwatu w pobliżu Augustowa. Po 3 miesiącach starań - w grudniu - takowe udało się uzyskać.
Podsumowując, rok 2014 przyniósł dla mnie mnóstwo radości związanych z rozwijaniem bartniczej pasji i nie lada satysfakcję. Zostałem w końcu bartnikiem, co było moim marzeniem od kilku lat! Mało tego, udało mi się zarazić pasją do bartnictwa co najmniej 7 nowych osób, a co cieszy jeszcze bardziej - w większości ich barcie również będą powstawały w Puszczy Augustowskiej! Ale przyniósł też i kilka rozczarowań, szczególnie w kwestii mechanizmów rządzących rozdysponowaniem dofinansowań na podobne do moich działania. W mijającym roku ubiegałem się 3 razy o środki unijne i  raz o krajowe w formie stypendium z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na odtwarzanie i kultywowanie bartniczych tradycji. Za każdym razem wnioski były starannie przygotowywane i bardzo dobrze oceniane pod kontem formalnym i merytorycznym, jednak zawsze było jakieś ale... i ci którym należy przyznać "pomoc" w pierwszej kolejności. Jednak patrząc na to wszystko z perspektywy czasu cieszę się, że tyle udało się osiągnąć bez żadnego wsparcia z zewnątrz. W zasadzie tym sukcesem mogę się śmiało dzielić z moją rodziną i przyjaciółmi, którzy mi w tych działaniach pomagali. Bo bez nich nie dałbym rady żadnej z opisanych powyżej rzeczy wykonać!

A jakie są moje plany na rok 2015? Takie, jak i życzenia, które chciałbym Wam - czytelnikom i osobom, które zajrzały tu przez przypadek złożyć: 

ŻYCZĘ WAM LASÓW PEŁNYCH BARCI I BARCI PEŁNYCH MIODU! CZASU NA WSZYSTKO I SPEŁNIENIA MARZEŃ,

bo ja już swoje spełniłem...








środa, 26 listopada 2014

Spała

Rzadko wyjeżdżam w związku z moją pracą, ale ostatnio sprawy zawodowe rzuciły mnie do Piotrkowa Trybunalskiego. A to - jak sprawdziłem - było tylko 40 km od Spały. Tam właśnie w 2007 roku rozpoczęły się działania związane z reaktywacją bartnictwa w Polsce. Tamten projekt pokazał, że można. Muszę przyznać, że ja również tamtemu projektowi, realizowanemu pod egidą WWF, zawdzięczam inspirację. Ostatnio, przy okazji szkolenia organizowanego w Białymstoku przez prawników współpracujących przy projekcie Białostockiej Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, poznałem Andrzeja Pazurę z Nadleśnictwa w Spale. A w zeszłym tygodniu, przy okazji wyjazdu do Piotrkowa, udało mi się go odwiedzić.
Andrzej pokazał mi jedną z założonych ówcześnie barci w potężnej sośnie. Barć była ogacona na zimę gałązkami liściastymi, zapewne brzozy, z których jednak już dawno opadły liście, oko dla pszczół skierowane na wschód, zatwór na południe, więc lokalizacja podręcznikowa. Barć przez większość czasu od 2007 roku pozostaje zasiedlona. Ale dużo ciekawsza była wizyta w leśniczówce Andrzeja. Oprócz kawy, którą zostałem poczęstowany, skosztowałem kilku gatunków miodu przywiezionych z targów w Moskwie. Nie sądziłem, że miody mogą być tak odmienne w smakach i aromatach, jak te z bezkresnych obszarów Rosji.
Miód z Północnego Ałtaju, o konsystencji masła i koloru niemalże białego, pachniał jak olejki eteryczne używane w saunie. Po dłuższym zastanowieniu przypomniałem sobie ten zapach: przywoływał wspomnienia z wędrówki w Sajanie Wschodnim poprzez rozległe iglaste bory porastające podnóża tych gór. Minęło co prawda już 5 lat od mojej ostatniej wizyty na Syberii, ale ten zapach to jedno z tych niepowtarzalnych doznań, których się nigdy nie zapomina. Pszczoły wczesną wiosną zbierają soki i żywice z zielonych jeszcze szyszek cedrowych i to nadaje temu miodowi jego niepowtarzalny aromat, no i oczywiście smak. Kolejny specjał, którym zostałem poczęstowany pochodził z Północnego Kaukazu. Miód z nektaru kasztanowca jadalnego, w konsystencji płynny i kleisty jak guma arabska, o ciemnobrązowej barwie a w smaku przypominający nieco syrop klonowy. Kolejnym miodem na stole, był miód bartny z Baszkirii. Zdziwiła mnie jego konsystencja i wygląd, przypominające bardziej smalec ze skwarkami niż miód - była to jedna z form podawania miodu bartnego uzyskana poprzez ugniatanie plastrów tłuczkiem tak, aby miód wraz z woskiem utworzyły w miarę jednolitą konsystencję. W takim miodzie oprócz wosku i miodu znajdziemy dużą ilość propolisu, jak również wylinek larw pszczelich. Bogactwo smaków niesamowite, acz fragment woszczyny, której człowiek nie trawi, zawsze pozostaje do wyplucia. Osobiście wolę lejący się, złoty płyn, ale to jest raczej kwestia przyzwyczajeń do innej formy serwowania miodu. W Polsce miód bartny był podawany w co najmniej 3 postaciach: wyciskany jak opisany powyżej, w formie płynnej - tak zwany kapaniec, oraz w formie zaszytych plastrów starannie wyciętych na kształt naczynia, w którym miały być przechowywane.

Andrzej przy swojej leśniczówce hoduje również pszczoły i buduje różne rodzaje uli nierozbieralnych i kłód bartnych. Naliczyłem 16 uli zasiedlonych, w tym jedną kłodę. Nie była to jednak wydrążona kłoda bartna, a fragment dziuplastej sosny, w której po ścięciu robotnicy leśni zauważyli pszczoły. Odrzynek wraz z pszczołami przetransportował on sobie na podwórko i po przykryciu daszkiem wstawił między ule, mimo że nigdy nie będzie miał możliwości pozyskania z tej dziupli miodu - ale nie to przecież jest w tym najważniejsze...





Andrzej Pazura i jego kłody
Odrzynek sosny zamieszkały przez pszczoły
Gniazdo pszczół dziko-żyjących


Jedna z pierwszych barci w Lasach Spalskich

Zbliżenie na ciosno

Miód bartny z Baszkiri

Rarytas z Autaju

Batman - drewniane wiaderko do podbierania miodu z barci








poniedziałek, 17 listopada 2014

Dzień Niepodległości

11 listopada - Dzień Niepodległości - jak co roku bywa związany z dłuższym weekendem. Ten minął na pracy przy barciach. Wczoraj w Supraślu wraz z Pawłem Mikuckim wykonaliśmy kłodę bartną, a raczej ul kłodowy. Wykonana przez nas kłoda ma stać się elementem stałej ekspozycji przy Arboretum w Kopnej Górze. Do pracy przystąpiliśmy o godzinie 10, a kilka minut po 16 kłoda była już ustawiona na docelowym miejscu i opatrzona słomianym daszkiem, zatworem, oczkasem i śniotem zawieszonym na kluczach. W zasadzie daszki słomiane są bardziej właściwe dla Małopolski i terenów Galicji, ale prezentują się znacznie lepiej niż używane na naszym terenie przykrycia z odrzynków pniaków, desek czy kory.



Natomiast w samo Święto Niepodległości wraz z Pawłem i Jankiem zabraliśmy się za wykonanie barci w sośnie na terenie Nadleśnictwa Głęboki Bród. Sosna o pierśnicy 76 cm, rośnie w kępie starodrzewia tuż nad brzegiem Czarnej Hańczy praktycznie na przeciwko stanicy wodnej Frącki. Kilkanaście metrów od nowej barci jest też kładka przy której można zostawić kajak i udać się na zwiedzanie "Ścieżki Wilka". Otwór bartny jest na wysokości 4 metrów. Barć wzorowana na barci z Puszczy Białowieskiej, jaka znajdowała się w oddziale 284. Opisana została przez J.J. Karpińskiegp pod numerem 47. Zatwór dodatkowo zamknięty śniotem zawieszonym na 2 hakowatych kołeczkach zwanych kluczem.

Barć można by rzec "pokazowa". Posiadająca wszelkie elementy konstrukcji charakterystyczne dla barci białowieskich, a do tego z łatwym dostępem z leziwa. Ponadto jej lokalizacja sprzyja dostępowi do niej zarówno od strony rzeki, jak i lądu. A to właśnie z rzeki najczęściej przejezdni zwiedzają tereny naszej puszczy. To na razie ostatnia z planowanych barci w miejscach odwiedzanych przez turystów, z kolejnymi zamierzam się przenieść głębiej w las... 

Tym razem towarzyszył nam również aparat fotograficzny i oczywiście Polska flaga, bo jak to miałoby jej zabraknąć 11 listopada.
























 

czwartek, 30 października 2014

Barciowisko 2014

30.10.2014 dziś odbyło się w Augustowie Barciowisko 2014.

Impreza została przygotowana przez Nadleśnictwo Augustów w błyskawicznym tempie, bo zaledwie w przeciągu 2 tygodni, od pomysłu po realizację. A jeszcze w zeszłym tygodniu, w kontekście Barciowiska pojawiały się 3 różne daty i odmienne koncepcje na przeprowadzenie tego wydarzenia. W każdym razie, organizatorom należą się brawa za sprawną organizację. Muszę powiedzieć, że sceptycznie podchodziłem do samej formy imprezy w postaci konkursu dziania kłód, na wykonanie których zespoły 2-osobowe miały zaledwie 3 godziny. Kłody były jednak nacięte w sposób bardzo profesjonalny, tak że zostawało wybrać drewno na odpowiednią głębokość, wykończyć ściany, wpasować oczkas i zawór oraz porobić poprzeczki. No i większości z 9 drużyn udało się tego dokonać. Zamiast rywalizować, namówiłem kilka znanych mi osób do wystartowania w konkursie i tak zgłosiliśmy 4 teamy: Krzysztof Kaszuba + Piotr M., Paweł Bielawski ze swoim tatą, Kamil Szałwiński z kolegą oraz Paweł Kotwica i ja. Oprócz naszych zespołów, wystartowały: 2 zgłoszone przez leśników, 2 zgłoszone przez pszczelarzy z Augustowskiego Koła Polskiego Związku Pszczelarzy: Wiesław Dobrowolski w parze z Józefem Słomskim oraz Edward Szymkuć z Mirosławem Mrozem. Swoją kodę dłubał też... ksiądz proboszcz Wojciech Kalinowski z parafii na Borkach w Augustowie wraz z pomocnikiem - jednym z parafian.
Moim celem w tym konkursie była pomoc w "start upie" dla początkujących bartników, mieszkańców naszego miasta. Zamiast zajmować się naszą kłodą sporo czasu poświęciłem na konsultacje i pomoc zespołom, ponieważ Barciowisko było doskonałą okazją do wyciągnięcia z domów wszystkich zainteresowanych bartnictwem, a niezmotywowanych na tyle, aby podjąć samemu działania.
Kłody po wykończeniu zostaną przekazane uczestnikom i wciągnięte na terenie Nadleśnictwa Augustów. Więc opiekę nad nimi obejmą ich wykonawcy! Także na wiosnę trzeba będzie zorganizować imprezy w mniejszym gronie i powciągać barcie na drzewa. W ten sposób w przyszłym sezonie przybędzie nam 7 nowych bartników:) 



Kłoda wykonana przez księdza proboszcza Wojciecha Kalinowskiego zawiśnie przy kościele w dzielnicy  Borki w Augustowie

Paweł Bielawski, ta kłoda zawiśnie w okolicy Studzienicznej

Adam Korzeniewski, zwycięzca tego konkursu

Kamil Szałwiński wraz z kolegą  - najmłodszy zespół zawodów

Pszczelarz przy pracy

Praca wre

Krzysiek Kaszuba pracował wraz z leśniczym Piotrem M, ta kłoda zawiśnie w pobliżu Krasnoborek nad Biebrzą

Paweł Kotwica, z którym wystąpiłem w drużynie. Jego kłoda zawiśnie w lesie nieopodal dzielnicy Lipowiec

O 13.15 kłody były gotowe i imprezę można było zamknąć









środa, 22 października 2014

Ogacanie - praktyka


A jak się zabrać za ogacanie? Generalnie to całkiem prosta sprawa, choć - jak wszystko przy barciach - wymagająca czasu i wdrapania się na drzewo. Jeśli nasza barć jest  bezśniotowa, czyli nie zakryliśmy zatworu płaską podłużną deską zawieszoną na dwóch kołkach nad i pod zatworem, to należy teraz wbić cztery kołki mniej więcej tak, jak pokazuje poniższe zdjęcie. Wbijanie kołeczków nawet w chłodny dzień  spowoduje, że pszczoły wylecą bronić gniazda przed potencjalnym zagrożeniem. Jeśli mamy do czynienia z pszczołą augustowską lepiej zawczasu wdziać kombinezon dla swojego bezpieczeństwa.

Pierwszy etap: wbijanie kołków i oplatanie sznurkiem


Następnie pomiędzy kołkami prowadzimy sznurek, aby połączyć wszystkie boki i przekątne powstałego prostokąta. Pod tak powstałą siatkę wkładamy przycięte na odpowiednią długość gałęzie świerkowe.

Barć gotowa na zimę


Ten manewr również raczej pszczółkom się nie spodoba. Poniżej widać jak obsiadają wloty, by bronić dostępu do gniazda.


Obrona




Atakujące pszczoły skutecznie utrudniają pracę przy ogacaniu


Prace przy olejnej barci zakończone









środa, 15 października 2014

Ogacanie

Połowa października, 17 stopni ciepła i pszczółki w barciach nad Czarną Hańczą latają jak w amoku. Zastanawia mnie co teraz mogą zbierać. Nawłoci w naszych okolicach nie ma, a wrzosy już przekwitły. Może latają do wsi na rabunek? Albo co bardziej prawdopodobne - po spadź. Zdaje się to już ostatnie tak ciepłe dnie w tym roku i pszczoły zbierają ostatnie zapasy przed zimą tym samym bartniczy rok dobiega końca. W najbliższy weekend została ostatnia czynność do wykonania z barciami - ogacenie. Polega na zabezpieczeniu zatoru gałęziami świerkowymi lub innymi celem dodatkowego docieplenia i co bardziej istotne ochrony przed szkodnikami bartnymi jakimi są dzięcioły. Zabieg ten był znany i stosowany niemal na całym obszarze występowania bartnictwa od Uralu po Łabę, choć uważam, że w naszym klimacie bardziej służy zabezpieczeniu przed dzięciołami niż ociepleniu gniazda na zimę. Ptaki te rozdziobują barcie zazwyczaj na przełomie października i listopada aby wyjadać pszczoły. A robią to oczywiście w najcięższym miejscu czyli na zatorze lub tuż przy jego krawędzi.


Ogacona barć bezśniotowa.


sobota, 4 października 2014

Intruzi!

Jesień, przy barciach coraz mniej pracy. W tym roku zostało jeszcze ogacenie barci, czyli docieplenie gniazd na zimę. Jak na razie jedyne co zrobiłem, to ograniczyłem wymiar gniazda oraz pozalepiałem gliną część szczelin w zatworach. Więc już do każdej z nich zajrzałem powiedzieć moim pszczółkom dobranoc, a praca jaka mi została, będzie wykonana bez kolejnego otwierania kłód i barci.
Właśnie przy ostatnim otwieraniu barci w dębie natknąłem się na intruzów. Jedyna szczelina w zatorze była równo obsadzona pszczołami, co wzbudziło moje zainteresowanie. Po otwarciu barci na jej stopach (czyli podłodze) leżało sporo martwych pszczół, a pomiędzy nimi trzy szerszenie, w tym jeden obsadzony szczelnie przez pszczoły, jeszcze niezupełnie martwy. Zwycięstwo było okupione dość sporymi stratami własnymi. Jak przebiegał atak można się tylko domyślać, zapewne przeprowadzony był w większej liczbie niż tylko trzech osobników. Część pszczół, po dostaniu się pierwszych intruzów, obsiadła szczelnie wlot barci, aby nie wpuścić kolejnych, a inne zajęły się gośćmi. Walka pszczół z szerszeniami jest bardzo nierówna ze względu na dysproporcje wielkości - szerszenie są 3-4 razy większe od pszczoły. Poza tym szerszenie oprócz żądła posiadają mocne żuwaczki, zdolne do przegryzienia innego owada wpół czy do okorowania młodego drzewa. Właśnie w ten sposób zbierają budulec na swoje gniazda. Pszczoły, aby pokonać szerszenie, starają się obsiąść je tak szczelnie, by następnie przez własny ruch i izolację podnieść temperaturę ich ciała o kilka stopi, na co szerszenie są bardzo wrażliwe. Nie jest to więc epicki pojedynek Dawida z Goliatem, ale zasypanie przeciwnika bezbronną masą.  



Jakość zdjęcia słaba, ale skala problemu widoczna

wtorek, 23 września 2014

Expo Sejny 2014

W ostatni weekend w Sejnach odbyły się IV Międzynarodowe Targi Turystyczne na Pograniczu EXPO Sejny 2014, organizowane przez Lokalną Grupę Rybacką „Pojezierze Suwalsko-Augustowskie”. Swoją ofertę prezentowało tam ponad 140 wystawców z Polski, Litwy, Białorusi, Rosji, Ukrainy, a także -  jak co roku - nie zabrakło przedstawicieli Republiki Południowej Afryki. Rękodzieło, kulinaria oraz liczne propozycje miłego spędzenia czasu prezentowały ośrodki turystyczne, jednostki samorządowe, stowarzyszenia, gospodarstwa agroturystyczne, twórcy rękodzieła ludowego i produktów regionalnych.  Na targi zaprosiło mnie Nadleśnictwo Głęboki Bród, na terenie którego zakładam moje barcie. W stroju bartnika z XV wieku działem kłodę bartną, częstowałem odwiedzających bartnym miodkiem oraz  opowiadałem o swojej pasji. I dlatego nasze stoisko dostało pierwszą nagrodę za Najciekawszy Program Artystyczny Targów. Miałem nadzieję, że dzięki targom moje działania będą szerzej zauważone w regionie i chyba się udało.







Na stanowisku



Drugiego dnia targów, tym razem w roli odwiedzających



Na koniec relacja z targów w "Obiektywie" TVP Białystok:




wtorek, 16 września 2014

Kleczenie barci część II

Kleczenie barci skończyłem we czwartek, 12 września, wycinając plastry z 2 ostatnich barci. Na uwagę zasługuje smak i aromat miodu z dębu bartnego. Woszczyna wyciągnięta z niego oraz odrobina miodu jaką udało mi się stamtąd wyciągnąć miała aromat wędzonki - jakby była kopcona w dymie z palonego dębu. Zapewne jest to wpływ garbników zawartych w drewnie. Tych samych, które powodują, że po kilku godzinach pracy piesznią osadzoną na dębowym trzonku, ręce zaczynają parzyć, jeśli nie używa się rękawic. Miodu z dębu nie mieszałem z tym uzyskanym z pozostałych barci. Literatura mówi, że miód z dębu szybko się psuje (kiśnie). Dlatego był dawniej uważany za produkt gorszej jakości niż ten pozyskiwany z sosny czy lipy. Swoją drogą smak jest na tyle nietypowy, że postanowiłem na przyszły sezon przygotować jeszcze kilka barci w dębach.

Kleczenie bartnego dębu

Plastry z dębu mają specyficzny aromat

Zostało teraz ogacenie barci, czyli zabezpieczenie ich na zimę. Zastanawiam się, czy stosować jakieś większe zabezpieczenia oprócz zalepiania szpar i zbędnych otworów gliną. Podobno dzięcioły mogą próbować rozdziobywać kłody i barcie na przełomie października i listopada. Baszkirzy swoje barcie zabezpieczają przed nimi w ten sposób, że przybijają do kłody stalową siatkę o bardzo drobnych oczkach (o średnicy ok. 0,5 cm). Wtykają też gałęzie pod sznurek rozciągnięty pomiędzy sześcioma kołkami wbitymi na około otworu bartnego jako zabezpieczenie przed dzięciołami i kunami oraz jako ocieplenie na zimę.


wtorek, 9 września 2014

Kleczba, czyli leśne miodobranie


W dawnych czasach termin miodobrania był ściśle określony prawem, a kto ważył się wybierać miód wcześniej z barci niż inni członkowie bractwa bartnego, podlegał surowej karze. W drugim ze znanych kodeksów prawa bartnego pt. "Prawo bartne bartnikom należne", spisanym przez S. Skorodzkiego w 1616 roku, w temacie daty kleczenia barci, czyli wybierania z nich miodu, czytamy:
"Za sławnej pamięci urodzonego Andrzeja Modliszewskiego niekiedy starosty łomżyńskiego na rugu bartnym nowogrodzkim otrzymali bartnicy dekret takowy, iż żaden bartnik nie ma się ważyć kleczyć pszczół, aż do święta Podniesienia Krzyża Świętego [14 IX]. (...) A iż ten dekret zda się być bartnikom nie pożyteczny z tej przyczyny, iż co dalej to się większego złodziejstwa namnaża, którzy w ten czas gdy się bartnicy domowym gospodarstwem bawią, zwykli się do pszczół cudzych kleczenia ubiegać. Przeto dogadzając jakoby bartnicy szkód uchodzić mogli, postanowili między sobą (czego ganić nie trzeba) aby kleczbę zaczynali od Święta Narodzenia Panny Maryji [8 IX]. A któryby bartnik ważył się przed tym czasem pszczół kleczyć, ma być wina według dekretu w aktach generalskich opisanego karany".
Postanowiłem posłuchać zapisów zostawionych przez moich poprzedników z Puszczy Zielonej. I tak - pierwsza cześć mojego miodobrania, dramatycznie przerwanego przez niefortunny zbieg okoliczności, odbyła się w niedzielę, 7 września 2014 roku. W przedsięwzięciu pomagała mi Kinga Augustynowicz i mój wujek - Michał Tuski. Spotkaliśmy się na działce we Frąckach o godzinie 8 rano. Aby na początek nie było dużo chodzenia, oraz aby 'najgorsze' mieć już za sobą, zaczęliśmy od kleczenia kłody bartnej zlokalizowanej tuż przy bramie. Dlaczego najgorsze? Jest to jedyna barć zasiedlona przez pszczołę rasy środkowoeuropejską linii Augustowskiej. Jest to rasa będąca pod ochroną, i której to moje barcie mają służyć za schronienie. Byliśmy całkiem dobrze przygotowani do pracy z tą charakterną pszczołą na wysokości. Ja zasiadłem na ławeczce leziwa, a Kinga operowała z drabiny. Rój był całkiem spokojny, nawet po wyjęciu górnej części zatworu. Wpadł natomiast w szał, kiedy to stukając cieślicą, próbowałem wyciągnąć dolną część zatworu, zaklinowaną w otworze bartnym. Ponieważ próby delikatnego wyciągnięcia zatworu się nie powiodły, musiałem włożyć w to nieco więcej siły. Przy każdym uderzeniu widać było jak chmary kolejnych pszczół rzucały się do ataku. Ale co było zrobić? Plastry wycina się zawsze od dołu. Jeśli usuniemy górne części plastrów, to dolne mogą się nie utrzymać przyklejone do tylnej ściany, a przecięte kilkoma poprzeczkami (umieszczonymi wewnątrz kłody) mogą się złamać. Oprócz tego, rodzina nie będzie mogła zawiązać kłąbu, jeśli powycinamy plastry od góry. Poza tym pszczoły napełniają plastry miodem z góry na dół, jeśli zatem dolna część będzie pusta, znaczy to, że rodzina nie zebrała wystarczająco pożytków, aby się nimi z bartnikiem podzielić. Po napełnieniu wiaderka głównie pustymi plastrami i wycięciu kilku ociekających miodem, zamknęliśmy kłodę i zeszliśmy na ziemię. Ciekawe, że na jednym z plastrów znajdowały się aż 4 mateczniki. Pszczoła augustowska uchodzi za rojliwą, ale 4 matki z jednego roju w sezonie to już lekka przesada. Pszczoły nie przestały nas atakować, dopóki nie odeszliśmy jeszcze kilka metrów od kłody. Dopiero tam ściągnęliśmy kapelusze i zaczęliśmy przygotowywać się do przejazdu do kolejnej barci. Wtedy Kingę użądliła jedna zagubiona pszczoła w szyję. Po kilku minutach zaczął drętwieć jej język, a następnie puchnąć szyja. Pojechaliśmy szybko do szpitala w Augustowie - 28 km od Frącek. Stan jej był bardzo niepokojący, po drodze czerwieniała na twarzy coraz bardziej i zaczynała mieć problemy z oddychaniem, zadzwoniłem po karetkę, która wyjechała w naszą stronę. Kinga otrzymała zastrzyk z adrenaliny, po czym opuchlizna zeszła. Kinga została jeszcze przez kilka godzin na obserwacji w szpitalu, a ja  pojechałem kontynuować miodobranie z Michałem.
Otworzyliśmy jeszcze 2 kłody bartne znajdujące się przy ścieżce "Tropem Wilka" niedaleko Głębokiego Brodu. Z jednej wycięliśmy ponad 3 kilogramy plastrów z miodem, natomiast po zajrzeniu do drugiej stwierdziłem, że nie ma sensu podbierać miodu, bo pszczoły same ledwo co zapełniły 1/3 pojemności kłody. Ta rodzina wymagała wręcz dokarmienia przed zimą.
Za nami zatem pierwsza część miodobrania z bilansem: około 4 kg miodu z 2 kłód bartnych i kilka plastrów zaszytych, których nie ugniatałem. Ilości może niepowalające, ale cóż, ludzie mówią, że rok słaby. Może też dałoby się więcej plastrów wyciąć, ale wtedy bałbym się o pszczoły - czy sobie poradzą przez zimę? Do obrobienia zostały jeszcze 2 barcie w drzewach, trochę bardziej zasobne, jak oceniam po ostatnim przeglądzie z połowy sierpnia. Na przyszły rok należałoby wyciągnąć kilka wniosków, zakasać rękawy i przygotować kolejne barcie, tym razem w liczbie 10 nowych.

P.S. Krótki film z podbierania miodu można znaleźć tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=NXsfM7jPNxA
 
A zdjęcia dodam jak ogarnę konwersje z RAW na JPG.










wtorek, 19 sierpnia 2014

Pszczółki w telewizji cz. 2



W końcu otrzymałem kopię filmu nagrywanego w połowie czerwca tego roku przez ekipę programu "Prosto z lasu". Materiał opowiada o bartnictwie w Puszczy Augustowskiej, cieszę się że zobaczymy w nim również pana Adama Korzeniewskiego z Nadleśnictwa Augustów oraz Pawła Mikuckiego, który pomaga mi wykonywać i opiekować się barciami. Brakuje w nim tylko Jacka Adamczewskiego z Wigierskiego Parku Narodowego i zobaczylibyśmy wszystkich bartników działających na terenie naszej puszczy. Ponieważ premiera programu na antenach regionalnych TVP odbyła się już w połowie lipca, uważam, że mogę się nim z Wami spokojnie podzielić.





Kadr z filmu "Prosto z lasu" odcinek 10/2014 Nadleśnictwo Augustów i Głęboki Bród  - bartnictwo