wtorek, 20 stycznia 2015

Dębobity i Latające Nikory

18 stycznia wraz z żoną odbyliśmy wycieczkę krajoznawczo-noworoczną z wizytami u kilku znajomych, których poznałem na przestrzeni ostatniego roku w związku z moją bartniczą pasją. Zaczęliśmy od wizyty u leśniczego w Dworczysku. Udało mi się w końcu znaleźć czas i namówić Adriana, aby pokazał mi starą barć w lipie rosnącą tuż przy granicy polsko-litewskiej, o której wspominał mi już we wrześniu, jak się poznaliśmy. Po dotarciu na miejsce Adrian zaprowadził nas do niepozornego drzewa. 





Otwór bartny, był mocno zabliźniony, jednak widać jego regularny kształt wycięty przez człowieka. Znajduje się na wysokości około 3 metrów. Sądząc po szczelinach poniżej otworu bartnego, dziupla była naturalnie zasiedlona przez pszczoły. Następnie ktoś wyciął większy otwór, aby dostać się do gniazda i ograniczył go deską - jej fragment wrośnięty w drzewo jest jeszcze widoczny..


Po krótkiej wizycie na Dębowym Wzgórzu odwieźliśmy Adriana do Dworczyska, droga w obie strony to ponad 15 km leśnych przecinek i traktów. Kolejnym punktem wycieczki była wizyta u Pana Szyryńskeigo w Posejnelach - jadąc tam skrótem przez puszczańskie dukty zatrzymaliśmy się na chwilę przy sośnie bartnej na Wielkim Borze. Jeszcze przed zatrzymaniem samochodu na polanie uwagę moją przykuł brak ogacenia, które montowałem w październiku. Pomyślałem, że pewnie wichura zwaliła. Podchodząc jednak do sosny bartnej bliżej, zauważyłem, że cały zatwór - jak i jego okolice - są podrapane.




Z kolei pod drzewem - na zrzuconych gałęziach świerkowych, które stanowiły dodatkowe ocieplenie barci na zimę, leżały grube, wydrapane pazurami, wióry. Barć jest 7 metrów nad ziemią, więc nie każde zwierzę ma tam dostęp. Misie wykluczamy, ponieważ na tych terenach od dawna nie występują, poza tym mamy zimę i powinny spać w swoich gawrach.


Na ziemi widoczne wióry wydrapane z zatworu i poszarpana linka utrzymująca ogacenie

W podaniach ostatnich bartników znalazłem kiedyś fragment o upiorze bartnym - Latającym Nikorze, "co to paskudzi swym odorem odczynione dzienie i ślepioty od nich odwodzi". Prawdopodobnie było to dalekie wspomnienie o występującej niegdyś w naszych puszczach polatusze - gryzoniu z rodziny wiewiórkowatych. Moja 2,5 letnia córka mówi, że to "dębobity" zrobiły - takie stworzenia, podobne do hatifnatów, żyjące w drzewach. I mam podstawę do przyjęcia jej teorii o "dębobitach", bo jak wiadomo: lubią miód, doskonale się wspinają i mają ostre zęby:). A odstawiając żarty o niedźwiedziach i "dębobitach" oraz legendy o Latających Nikorach na bok, to prawda jest taka, że stoi za tym kuna. Taka wysokość nie jest dla niej żadną przeszkodą, natomiast 8 cm deski sosnowej wpasowanej na sztywno w otwór bartny już stanowi barierę znacznie utrudniającą dostanie się do środka. Dlatego warto robić zatwory wystarczająco grube, aby oparły się zakusom tych zwierząt. Brak jednego z kluczy w prawym dolnym roku mam nadzieję, że świadczy o tym, że sprawca tych zniszczeń stracił równowagę i spadł na ziemię. To go powinno oduczyć. 


Mam nadzieje, że brak jednego z kluczy świadczy o tym, że intruz doznał dotkliwego upadku