czwartek, 31 października 2013

Transport


Telefonicznie koordynuję akcję przewiezienia pniaków. Zostają przetransportowane około 15.00 do Frącek, w kasie nadleśnictwa za drewno składa opłatę w moim imieniu pan Kowalski ponieważ ja nie mogę urwać się z pracy. Drewno kosztowało 182,5 pln + flaszkowe dla przewożącego.

niedziela, 27 października 2013

Kłody spod Macharc


O 11.00 mam się spotkać w lesie z leśniczym panem Dz., który pokaże mi gdzie leżą ścięte kłody. Jadę, siąpi lekka mżawka. Zatrzymuję auto przy głównej drodze i tam przesiadam się w samochód pana Dz. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Zamiast 2 na miejscu leży 5 pniaków: cztery po około 1,7 m długości i jeden krótszy. Średnica pierwszych dwóch przekracza 65 cm, te będą idealne na stojaki (ule). Pozostałe dwa nieco węższe i mniej masywne nadadzą się świetnie na kłody bartne do wciągnięcia na drzewo. Jako że to drewno kupca jeszcze nie miało, to decyduję się na zabranie 4 z 5 pniaków. Sam nie mogę jednego nawet potoczyć, nie mówiąc już  o postawieniu któregoś do pionu. Jak z objętości szybko wylicza pan Dz. te większe ważą po około 280 kg, mniejsze około 180 kg, ciężkie żywiczne drewno. Przetransportowanie ich do rodziców na działkę własnymi środkami byłoby nie lada wyczynem. W kwestii transportu pomocną dłoń wyciąga do mnie pan leśniczy, proponując że w tygodniu robotnicy leśni, którzy będą pracować w okolicy mogliby je przetransportować do Frącek za drobną opłatą – świetnie! Drewno ma wartość opału, ponieważ drzewo było ohubione, lekko zmurszałe w środku - z punktu widzenia bartnika to plus, w miękkim drewnie łatwiej się dzieje.

wtorek, 22 października 2013

Związek Pszczelarski, Augustów


Po pracy jadę do zakładu fotograficznego na 3. Maja, który prowadzi pan A. - prezes Okręgowego Związku Pszczelarzy. Zakład jest dziwną mieszaniną sklepu pszczelarskiego i fotograficznego. Między albumami na zdjęcia i wzorami klepsydr, leżą gazety pszczelarskie, maszyny do odwirowywania miodu, a pomiędzy rekwizytami dojrzeć można ul korpusowy, drewniany. W ten oto sposób można sprytnie połączyć pracę zawodową z własnym hobby. W kwietniu tego roku pan A. był na szkoleniu organizowanym przez Nadleśnictwo Augustów z bartnikami z Baszkirii. Uprzedza mnie, że z takiej kłody mogę wyjąć maksymalnie kilka litrów miodu raz w roku, a z takiego ula, który stoi u niego w zakładzie, nawet 50 litrów. Cóż, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie robię tego tylko dla miodu.

piątek, 18 października 2013

Frącki


Dzisiaj mam dzień wolny w pracy na załatwienie kilku spraw. Rano wizyta w LGRze, w sprawie mojego wniosku jeszcze nie ma żadnych informacji. Pocieszająca jest wiadomość, że z 4 naboru nie podpisano jeszcze żadnej umowy na dofinansowanie. LGR ogłosił nowy konkurs, wnioski będzie zbierać do 25.11, zamierzam składać projekt raz jeszcze. Około 13.00 podjeżdżam do Posejneli porozmawiać z panem Sz. Wsiadamy w samochód i jedziemy do Frącek obejrzeć barć, potem krótka wizyta na działce we Frąckach.
Po drodze pan Piotr snuje piękną opowieść o polowaniach w puszczy przed wojną, na które zapuszczali się wraz z ojcem na kilka dni, o latach wojny spędzonych w partyzantce, o miesiącach ukrywania się w lesie i o tym, jak ten las, przez który jedziemy, za jego życia został wycięty i odrósł na nowo. Na koniec dnia wizyta w Nadleśnictwie Głęboki Bród, pan W. obiecuje pozyskać jedną kłodę dla mnie przy okazji najbliższej wycinki pod Tobołowem. Kłoda ma być do podjęcia w lesie lub - jeśli okoliczności będą sprzyjające - zostanie dostarczona do rodziców na działkę. Poza tym uzgadniamy, że kolejne barcie powstaną na w miarę zwartym obszarze starodrzewia głęboko w puszczy, z dala od szlaków turystycznych. Jedna barć pokazowa przy ścieżce dydaktycznej na razie wystarczy. Kolejne powstaną koło miejsca zwanego Wielki Bór na pograniczu obszaru Nadleśnictw Głęboki Bród i Pomorze. Nie wiem, czy można znaleźć bardziej odludne miejsce w naszych lasach. W linii prostej do najbliższych siedzib ludzkich jest stamtąd ponad 3 kilometry. Zacnie, teraz muszę wygospodarować kilka weekendów na dzianie.