niedziela, 27 października 2013

Kłody spod Macharc


O 11.00 mam się spotkać w lesie z leśniczym panem Dz., który pokaże mi gdzie leżą ścięte kłody. Jadę, siąpi lekka mżawka. Zatrzymuję auto przy głównej drodze i tam przesiadam się w samochód pana Dz. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Zamiast 2 na miejscu leży 5 pniaków: cztery po około 1,7 m długości i jeden krótszy. Średnica pierwszych dwóch przekracza 65 cm, te będą idealne na stojaki (ule). Pozostałe dwa nieco węższe i mniej masywne nadadzą się świetnie na kłody bartne do wciągnięcia na drzewo. Jako że to drewno kupca jeszcze nie miało, to decyduję się na zabranie 4 z 5 pniaków. Sam nie mogę jednego nawet potoczyć, nie mówiąc już  o postawieniu któregoś do pionu. Jak z objętości szybko wylicza pan Dz. te większe ważą po około 280 kg, mniejsze około 180 kg, ciężkie żywiczne drewno. Przetransportowanie ich do rodziców na działkę własnymi środkami byłoby nie lada wyczynem. W kwestii transportu pomocną dłoń wyciąga do mnie pan leśniczy, proponując że w tygodniu robotnicy leśni, którzy będą pracować w okolicy mogliby je przetransportować do Frącek za drobną opłatą – świetnie! Drewno ma wartość opału, ponieważ drzewo było ohubione, lekko zmurszałe w środku - z punktu widzenia bartnika to plus, w miękkim drewnie łatwiej się dzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz