Dzisiaj
mam dzień wolny w pracy na załatwienie kilku spraw. Rano wizyta w LGRze, w
sprawie mojego wniosku jeszcze nie ma żadnych informacji. Pocieszająca jest
wiadomość, że z 4 naboru nie podpisano jeszcze żadnej umowy na dofinansowanie.
LGR ogłosił nowy konkurs, wnioski będzie zbierać do 25.11, zamierzam składać
projekt raz jeszcze. Około 13.00 podjeżdżam do Posejneli porozmawiać z panem
Sz. Wsiadamy w samochód i jedziemy do Frącek obejrzeć barć, potem
krótka wizyta na działce we Frąckach.
Po drodze pan Piotr snuje piękną opowieść o polowaniach w puszczy przed wojną, na które zapuszczali się wraz z ojcem na kilka dni, o latach wojny spędzonych w partyzantce, o miesiącach ukrywania się w lesie i o tym, jak ten las, przez który jedziemy, za jego życia został wycięty i odrósł na nowo. Na koniec dnia wizyta w Nadleśnictwie
Głęboki Bród, pan W. obiecuje pozyskać jedną kłodę dla mnie przy okazji
najbliższej wycinki pod Tobołowem. Kłoda ma być do podjęcia w lesie lub - jeśli
okoliczności będą sprzyjające - zostanie dostarczona do rodziców na działkę.
Poza tym uzgadniamy, że kolejne barcie powstaną na w miarę zwartym obszarze
starodrzewia głęboko w puszczy, z dala od szlaków turystycznych. Jedna barć
pokazowa przy ścieżce dydaktycznej na razie wystarczy. Kolejne powstaną koło
miejsca zwanego Wielki Bór na pograniczu obszaru Nadleśnictw Głęboki Bród i
Pomorze. Nie wiem, czy można znaleźć bardziej odludne miejsce w naszych lasach.
W linii prostej do najbliższych siedzib ludzkich jest stamtąd ponad 3
kilometry. Zacnie, teraz muszę wygospodarować kilka weekendów na dzianie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz